Dzisiejszego dnia rozegraliśmy zaległy mecz ligowy z I kolejki. Naszym przeciwnikiem był zespół URSUS WARSZAWA, który jak wiemy na jesieni z 21 pkt. wygrał swoją grupę w pierwszej lidze. Fakt ten sprawił, że emocji nie brakowało zarówno przed meczem jak i w jego trakcie. Oliwy do ognia dolał również bilans bezpośrednich starć z tym zespołem oraz starcie w czerwcowym turnieju - zazwyczaj to były remisy!
Do dzisiejszego starcia podeszliśmy z pełnym zaangażowaniem jak równy z równym bez żadnych kompleksów. Bardzo dużo walki w środku pola ( o czym świadczą kary minutowe), dobra dynamika, rozgrywanie akcji skrzydłami i strzały z dystansu nie przyniosły bramki, chociaż oglądając spotkanie miało się wrażenie, że okazji do zdobycia gola było więcej po naszej stronie. Zabrakło trochę szczęścia zwłaszcza w dwóch akcjach pod koniec drugiej połowy. Najpierw po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Huberta Wiśnia strzela główką w poprzeczkę, a kilka minut później Kajto obija słupek rywala niezłą wkrętką. Przeciwnik narzucił nam dynamiczną grę i próbował atakować z kontry jednak za każdym razem na posterunku stał Kieras, który może odnotować bardzo dobry występ wyjmując niełatwe do obrony strzały z daleka, z rzutów wolnych oraz stanowiąc silny filar oprócz Maćków gry w defensywie. Możemy być dumni z chłopaków za walkę do końca i za mecz który mógł się podobać kibicom mimo, że nie padła ani jedna bramka. Hm........już czuję te emocje przed rewanżem 15 maja na ul. Sosnkowskiego.
Relację przygotował jak zwykle niezawodny red. Adam Kowalski :)